Afera z wyłudzaniem milionów złotych VAT może już w przyszłym roku się przedawnić
Śledztwo, a właściwie jeden wątek sprawy, od lutego 2007 r. ślimaczy się w Prokuraturze Rejonowej Żoliborz. Za 15 miesięcy w tym potężnym polskim przedsiębiorstwie i największym eksporterze chemikaliów będzie można zniszczyć dokumenty tych transakcji. Ślady przestępstwa zostaną więc zatarte.
"Rzeczpospolita" ustaliła kulisy wartej 5 mln zł transakcji z października 2003 r., w której brał udział Ciech. Gazeta ma dowody, które świadczą o tym, że podczas tej transakcji obracano tylko fikcyjnymi fakturami, a towar (kamień) nigdy nie był dostarczany do żadnego kontrahenta.
Po co fikcyjnie sprzedawano kamień? Po to, by w środek łańcuszka pośredników sprzedających nieistniejący kamień wciągnąć „naiwniaka” – czyli jedyną firmę, która w tej transakcji zapłaci rzeczywiste pieniądze. Pozostali pośrednicy przekazywali sobie kupowane kruszywo jedynie na papierze. A zapłatę mogli przekazać przelewem w odległym terminie. Pośrednicy odliczali sobie VAT od nieistniejącego towaru – po pół miliona złotych.
Zdaniem "Rzeczpospolitej" w tym przypadku łańcuszek wyglądał tak: Ciech kupuje kamień od Fundacji Polski Kamień (która rzekomo go posiada). Potem kontrolowane przez państwo przedsiębiorstwo sprzedaje kruszywo pośrednikowi – firmie Milmex Systemy Komputerowe z Sosnowca. To ta firma została wciągnięta jako „naiwniak”. Ciech miał ją zapewniać, że dzięki pośrednictwu w obrocie kamieniem otrzyma potem zlecenie komputeryzacji państwowej spółki.
Milmex skuszono też szybkim zarobkiem na pośrednictwie, bo towar, który kupił, od razu odkupiła spółka Investing z Lublina. Według dokumentów, do których dotarliśmy, kruszywo z firmy Investing trafiało z powrotem do fundacji jako darowizna. Co ciekawe, zarówno pierwsze ogniwo tego łańcuszka (fundację), jak i ostatnie (Investing) łączy jeden człowiek – prezesem obu jest Janusz Frydecki.
Sprawa wyszła na jaw, bo Milmex odmówił zapłaty i postanowił wycofać się z interesu. W ten sposób pękło ogniwo łańcuszka naciągaczy, firma nie dała się wciągnąć w pułapkę i nie zapłaciła 5 mln zł.
Wolta Milmeksu spowodowała, że Ciech stracił pół miliona złotych zaliczki wpłaconej fundacji w połowie 2004 r. Spółka próbowała odzyskać pieniądze i obciążyła Milmex rzekomym długiem. Ten przejęła firma windykacyjna.
W kwietniu 2006 r. firma komputerowa stanęła na skraju bankructwa. Wtedy zarząd Milmeksu zdecydował się ujawnić proceder z wyłudzaniem VAT i nasłał sam na siebie kontrolę skarbową. Zrobił jednocześnie korektę zeznania podatkowego za 2003 r.
28 lutego 2007 r. Milmex powiadomił o przestępstwie organy ścigania. Śledczy zaczęli badać sprawę dopiero po roku. Do dzisiaj nikomu nie przedstawiono w tej sprawie zarzutów - pisze "Rzeczpospolita".
Nie wiadomo, ile razy Ciech pośredniczył w takich łańcuszkach. Według informacji „Rzeczpospolitej” podobnych transakcji tylko w 2003 r. mogło być kilkanaście.
Prokuratura wciąż nie zabezpieczyła dokumentów z wszystkich transakcji Ciechu z fundacją i spółką Janusza Frydeckiego. Mazowiecki Urząd Skarbowy stale odmawia kontroli w Ciechu za 2003 r. Tłumaczy to „wyczerpanym limitem kontroli”, choć w przypadku podejrzenia wyłudzania VAT limit nie obowiązuje.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Ciech wplątany w wyłudzanie VAT