Ministerstwo Skarbu sprawdza, czy firmy państwowe nie spekulowały opcjami walutowymi. Dotyczy to także ZCh Police, które na opcjach straciły w tamtym roku 123 mln zł.
- Jeśli okaże się, że firmy nie tylko zabezpieczały własne transakcje, ale spekulowały walutami, będą wyciągane konsekwencje personalne wobec osób, które podejmowały decyzje - mówi w dzienniku Maciej Wewiór, rzecznik MSP.
Ryszard Siwiec, prezes Zakładów Chemicznych Police przyznaje, że jego firma zawierała opcje walutowe. - Od 2006 r. firmy korzystały z tych instrumentów i przez dwa lata zarabiały. Dopiero w 2008 r. nastąpiły straty. Jeszcze we wrześniu nikt nie przewidywał ich wielkości - mówi Siwiec.
ZCh Police zawarły umowy zabezpieczające transakcje wartości ok. 50 mln euro. W grudniu ub.r. dało to straty 123 mln. zł. Wówczas euro było warte 4,17 zł, od tego czasu jeszcze podrożało - we wtorek średni kurs wynosił 4,46 zł.
- Nas sprawdzają dwie niezależne firmy audytorskie - potwierdza w "GW" Siwiec. - Pierwsze informacje powinniśmy mieć w połowie przyszłego tygodnia. My jednak opcjami chcieliśmy zabezpieczyć faktyczne transakcje sprzedaży produktów. Nie spekulowaliśmy walutą.
Prezes ZCh twierdzi, że zabezpieczenia w opcjach do tej pory były w spółce rzeczą tak naturalną, że decyzje podejmował szef działu finansowego. Nie potrzeba było do tego podpisu prezesa. Czy ktoś personalnie może odpowiedzieć za powstałe straty?
- Jeśli zostało źle oszacowane ryzyko i popełnione błędy w firmie, będę wyciągał konsekwencje w odpowiednich działach - mówi "GW" Siwiec. - MSP zdecyduje, czy podjąć decyzje personalne wobec zarządu.
Odpowiedzialny za finanse ZCh Police wiceprezes Artur Rzempała w lutym podał się do dymisji.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: W ZCh "Police" liczą opcje