Nadzieja i ulga zastąpiły obawy i strach co do perspektyw sektora chemicznego - to ogólna konkluzja panelu poświęconego tej branży, zorganizowanego w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Według Cezarego Możeńskiego, dyrektora Instytutu Nawozów Sztucznych w Puławach, zagregowane oszczędności dla sektora chemii z dokonanej konsolidacji można szacować na ok. 1 mld zł rocznie.
- Czyli co roku można by dzięki temu budować dużą i w pełni efektywną instalację chemiczną - podkreśla.
Większość prezesów firm chemicznych, obecnych w trakcie panelu, zgodziła się, że są podstawy do ostrożnego optymizmu dla branży.
- Patrzymy w przyszłość z niepokojem, ale i optymizmem - zapewnił Ryszard Kunicki, prezes Ciechu.
W podobnym tonie wypowiedział się Paweł Jarczewski, prezes Zakładów Azotowych Puławy. - Ten rok nie jest łatwy, ale wykorzystanie instalacji w Polsce i tak jest wysokie w skali europejskiej - powiedział.
Zapewnił również, że jest optymistą co do wyników trzeciego i czwartego kwartału 2009 roku.
Poprawę sytuacji odczuwają także Zakłady Azotowe Kędzierzyn. - Po nawozy azotowe już znowu ustawiają się kolejki, jeszcze tylko ich ceny mogłyby nieco wzrosnąć, ale widzimy, że również inne nasze produkty, takie jak alkohole OXO, zaczynają wychodzić z przysiadu z grudnia 2008 czy stycznia-lutego 2009 roku - stwierdził Krzysztof Jałosiński, prezes ZAK.
Z kolei jak poinformował Jerzy Marciniak, prezes Azotów Tarnów, zakład w Tarnowie-Mościcach pracuje już na 100 proc. mocy w zakresie produkcji nawozów i kaprolaktamu, a na 75 proc. w zakresie produkcji tworzyw konstrukcyjnych.
Marek Konieczny, prezes spółki Yara Poland, podsumował, że generalnie nadzieja i ulga zastąpiły na rynku chemicznym obawy i strach, których branża doświadczała jeszcze kilka miesięcy temu.
Uczestnicy panelu chemicznego w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego nie uciekali jednak również od problemów, związanych choćby z koniecznością wprowadzania w życie zapisów pakietu klimatycznego.
Jerzy Majchrzak, dyrektor Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego, zwrócił uwagę na swego rodzaju hipokryzję dużych firm chemicznych w Europie, które z jednej strony popierają ostre zapisy pakietu klimatycznego, a z drugiej otwierają zakłady produkcyjne poza Europą, gdzie te zapisy nie będą ich obowiązywać.
Paweł Jarczewski przyznał, że być może w tym kontekście również polskim firmom przyjdzie realizować inwestycje gdzie indziej niż w Europie.
Michael Hepp, prezes BASF Polska podkreślił jednak, że nie da się chronić klimatu lokalnie czy regionalnie.
- Pakiet klimatyczny UE to może być jedynie pierwszy krok, za którym muszą pójść Stany Zjednoczone, Indie, Chiny czy Rosja, w przeciwnym razie nieuniknione stanie się przenoszenie produkcji chemicznej poza Europę - powiedział.
Jego zdaniem wprowadzenie pakietu klimatycznego ma jednak również dobre strony, do których należy przyspieszenie prac nad rozwojem nowych technologii czy realizacją przedsięwzięć, które wcześniej nie były poważnie brane pod uwagę.
- Traktujemy pakiet klimatyczny jako katalizator prac nad wieloma zupełnie nowymi rozwiązaniami, choćby z zakresu materiałów izolacyjnych i dlatego nie zamierzamy w 2009 roku ograniczać wydatków na badania i rozwój, które wyniosą w naszej grupie ok. 1,3 mld euro - powiedział Michael Hepp.
O tym, że kryzys to również szansa rozwoju dla branży, mówił także Andreas Golombek, prezes firmy Lurgi. Jego zdaniem w kryzysie zamykane są instalacje najmniej efektywne, podczas gdy w okresie dobrej koniunktury o efektywności mało kto myśli.
- Teraz właśnie zaczynają się ciekawe inwestycje, które paradoksalnie w czasie kryzysu mogą kosztować mniej i zostać zrealizowane szybciej - powiedział.