Azoty mają za sobą dobry rok, przed sobą gorsze lata. Robią więc zwrot w kierunku krajowego rynku.
- Przez trzy lata wyniki firmy będą pełzające, a to ze względu na proces inwestycyjny, jaki uruchomiliśmy. Informowaliśmy o tym inwestorów w prospekcie. Po trzech latach dynamika będzie większa - zapewnia "PB" Jerzy Marciniak, prezes Azotów Tarnów.
Przedstawiciele spółki twierdzą, że prognozę na 2008 r. można będzie skorygować. - Nie mogę jeszcze podać dokładnych danych, ale wyniki pierwszego półrocza pokazują, że będzie trochę lepiej, niż zakładaliśmy. Także drugie półrocze zapowiada się korzystniej - mówi Jerzy Marciniak.
Sen z powiek spędza mu jednak mocny złoty. - Kursy EUR i USD w stosunku do złotego mrożą krew w żyłach - przyznaje prezes Azotów Tarnów.
Tymczasem spółka 61 proc. sprzedaży lokuje za granicą. - Staramy się ograniczać eksport na rzecz sprzedaży w kraju w taki sposób, by nie zrywać zagranicznych kontraktów handlowych. Zakładamy, że na koniec 2008 r. spadnie on poniżej 60 proc. - tłumaczy Jerzy Marciniak.
W identycznej sytuacji są inni eksporterzy w branży. Można spodziewać się, że podejmą podobne działania jak Tarnów, a wtedy krajowy rynek zacznie się kurczyć - czytamy w "Pulsie Biznesu".
Azoty Tarnów przyznają, że rosnące ceny ropy naftowej i powiązane z nimi ceny gazu nie pozostaną bez wpływu na wynik spółki. Kaprolaktam i tworzywa konstrukcyjne stanowią łącznie 56 proc. w przychodach. Surowcem do ich produkcji są petrochemikalia - wyjaśnia "PB". - Gorsze wyniki w tym segmencie zrekompensuje nam sprzedaż nawozów - podkreśla Jerzy Marciniak.
Nawozy mają tylko 20-procentowy udział w wartości przychodów Tarnowa. Łącznie z siarczanem amonu stanowią jedną trzecią przychodów.
Zdaniem ekspertów z branży, sytuacja jest skomplikowana, bo niski kurs USD do złotego co prawda uderza w eskporterów, ale amortyzuje wzrost cen ropy i petrochemikaliów - czytamy w "PB"
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Tarnowskie Azoty muszą przegrupować siły